Dyplomacja Cooka, czyli jak w 2022 roku zaczęła ona upadać

Apple jako firma w swoich założeniach miała swego rodzaju „buntowniczość” – w końcu to właśnie firma założona w garażu Jobsów pokazała światu pierwszy „przerośnięty kalkulator” z nowoczesnym jak na tamte czasy interfejsem użytkownika.

To oni „położyli” myszkę na biurkach amerykańskich Kowalskich, czy pokazali kolorową obudowę w pierwszym iMacu, gdy reszta rynku jedyne co miała w ofercie to prostopadłościenny kawałek blachy. Nie zapominajmy też, że to Jobs na scenie przekonywał zgromadzonych na sali przedstawicieli prasy oraz widzów oglądających live stream, że slot na płytę CD nie jest aż tak bardzo potrzebny, a Cook kontynuujący tę wizję przemawiał na salach, że w iPhone’ach nie potrzebny jest „wiekowy port mini-jack”, czy w ogóle zróżnicowanie portów w komputerach, gdy ma się USB-C.

Ta sama firma również wprowadziła w obieg publiczny slogan „Think Different”, który choć zmaterializował się dopiero w latach 90., wydaje się że równie mocno wskazywał drogę firmie już w 1984 roku podczas premiery pierwszego Macintosha, a apogeum tej sentencji przypada na spot, który spokojnie można nazywać marketingowym opus magnum firmy z Cupertino.

Apple: Spot „Think Different” w narracji Steve’a Jobsa (w oryginale spot czyta Richard Dreyfuss)

„Think Different” to spot, który miał za zadanie zarysować wolę działania marki – nieszablonowej, idącej wbrew trendom (w domyśle: kreującej nowe trendy) i – najpewniej – dążącej do bycia na szczycie – to wszystko łączy plejada osobistości będąca wtedy w czołówce ludzi ważnych, jak John Lennon z Yoko Ono czy Martin Luther King, a także manifest odczytywany przez narratora:

„To za tych, którzy widzą rzeczy inaczej. (…) Ponieważ to właśnie ludzie przekonani w tym, że są w stanie zmienić świat, są tymi, którzy go zmieniają.”

Kampania ta stała się dla Apple wartością – wszak przez bardzo długi czas można było oglądać w wielu miejscach portrety osób ze świata nauki, polityki czy sztuki w towarzystwie logo Apple z tekstem „Think Different”.

Plakaty z serii „Think Different” – via/ thecrazyones.it

Można nawet zaryzykować stwierdzeniem, że pokłosie tej kampanii udziela się firmie po dziś dzień – w przypadku śmierci znanych osobistości, Apple decyduje się na wyróżnienie ich na swojej stronie głównej. Ostatni raz mogliśmy to zaobserwować we wrześniu, po śmierci królowej Wielkiej Brytanii, Elżbiety II.

Strona główna Apple z dnia 9 września 2022 roku/ © National Portrait Gallery, Londyn

Nic więc dziwnego, że Apple jako marka, prócz pokazywania i dawaniu światu narzędzi, jakby to chciał ująć sam Jobs, „do uczynienia życia prostszym”, równie chętnie manifestuje wartości, którymi się kreuje. Nieraz wymaga to zajęcia stanowiska po określonej stronie dyskursu politycznego, czy to lokalnego, lub globalnego. No właśnie – „chętnie” – ostatnimi czasy obserwując poczynania Apple można zauważyć pewnego rodzaju zgrzyty w komunikacji „manifestacyjnej”, a w tym tekście poruszymy kwestię kilku ostatnich reakcji oraz… braku reakcji na niektóre z toczących się wydarzeń.

Apple a sprawa Black Lives Matter

Rok 2020 wzburzył społeczność amerykańską śmiercią George’a Floyda, który to podczas zatrzymania przez policję został obezwładniony i śmiertelnie przyduszony. Amerykanie wyszli z tego powodu na ulice by zamanifestować swój sprzeciw przeciwko nierównym i dużo brutalniejszym postępowaniem amerykańskich służb wobec osób czarnoskórych względem ludzi o białej karnacji.

Tim Cook do sprawy odniósł się na Twitterze, ogłaszając że Apple powołuje „Inicjatywę Sprawiedliwości Rasowej” przekazując 100 milionów dolarów na cele takie jak reforma prawa karnego wyrównująca traktowanie obywateli o różnych kolorach skóry, czy równość płacowa i ekonomiczna.

Jak zaznacza dyrektor firmy z Cupertino:

„Niedokończona praca nad sprawiedliwością rasową wzywa nas wszystkich do odpowiedzialności. Rzeczy muszą się zmienić, a Apple jest zaangażowane w bycie motorem napędowym tej zmiany.”

Tim Cook

Cook nie tylko poinformował o tym na Twitterze – sytuacją osób czarnoskórych po śmierci Georga Floyda poświęcił również wstępniak konferencji WWDC 2020, przypominając o wyżej wspomnianej inicjatywie, oraz informując o wprowadzeniu dodatkowego projektu dla Czarnoskórych deweloperów-przedsiębiorców.

Konferencja WWDC 2020 (wątek Black Lives Master – czas ust.) – via/ Apple

Luty 2021 roku dla firmy Apple był zdominowany głównie serią „Black History Month”, podczas której na wszystkich swoich platformach (Apple Music, App Store, Apple Books, Apple Podcasts, Apple Maps) wyróżniono content tworzony przez osoby czarnoskóre lub poruszające problemy tejże społeczności.

Firma z Cupertino pokazała także specjalną tarczę do Apple Watcha, pasek do zegarków Apple „Black Unity” w kolorach czerwono-czarno-zielonym, nawiązujących do flagi panafrykańskiej, a także specjalną edycję Apple Watcha Series 6 z wygrawerowanym napisem „Black Unity” na spodzie koperty.

Pasek oraz zegarek Apple Watch z limitowanej kolekcji „Black Unity” – via/ Apple Newsroom & Opracowanie własne

Apple jako firma inkluzywna

Firma z Cupertino szczyci się swoją „inkluzywnością” – jest to pojęcie oznaczające dążenie danego podmiotu do zniwelowania wykluczeń i dyskryminacji w swoich kręgach. Apple traktuje ten temat bardzo poważnie – ma od tego dedykowaną podstronę i jako firma bardzo lubi się chwalić swoimi osiągnięciami jak dążenie do wyrównania ilości kobiet i mężczyzn na stanowiskach kierowniczych, zniwelowaniu zjawiska tzw. „gender gap” czyli nierówności płacowej w zależności od płci (w najczęstszym przypadku: mężczyźni otrzymują większe wynagrodzenie względem kobiet za tę samą wykonaną pracę), czy godnemu „uhonorowaniu” każdego pracownika za swoją pracę, począwszy od sprzedawcy w Apple Store’ach, kończąc na inżynierach i pracownikach centrali ulokowanych w siedzibie firmy.

Klip „Open” przedstawiający portret 68 pracowników Apple zróżnicowanych względem kultury, wiary czy stopnia niepełnosprawności – via/ Apple

Producent iUrządzeń co jakiś czas przypomina swoim klientom jaką wartością jest bycie inkluzywną firmą, pokazując że znajdzie się u nich każdy bez względu na to co wierzy, co lubi czy czym się pasjonuje. Jak mówi narrator:

Społeczeństwo to liczba mnoga, nie pojedyncza. Najlepszym sposobem w jakim funkcjonuje świat to system „wszyscy na pokład, nikt poza burtą”.

Firma z Cupertino również co roku w czerwcu organizuje (lub współorganizuje) Marsze Równości lub wydarzenia z nimi powiązane. Pierwsza publiczna relacja z takich wydarzeń został opublikowana przez firmę w 2014 roku.

Apple: Film „Pride” będący relacją z Marszu Równości w San Francisco w czerwcu 2014 – arch. tano999

Nomen omen, ciekawie się ogląda materiał w którym pokazuje się bardzo dużą ilość rzeczy zapakowanych w plastik, filmu od firmy, która dzisiaj przoduje w kwestii niwelowania plastiku i respektowania ekologii – to było tylko 8 lat temu.

Marsze równości przez firmę z Cupertino odbywają się co roku, a w późniejszych latach, niektóre z edycji miały swoją własną limitowaną edycję pasków do Apple Watchów.

Apple a problemy dyplomatyczne świata w roku 2022

Do tej pory, cechy firmy przedstawione w felietonie mają charakter prospołeczny i budujący pozytywny aspekt marki, jednakże domykający się rok 2022 można, w naszej skromnej ocenie, zaliczyć do tych nieudanych. Omówmy więc pokrótce to, co takiego się wydarzyło, że spowodowało to taką ocenę.

Agresja Rosji na Ukrainę

24 lutego 2022 roku dla każdego obywatela Europy środkowej był wstrząsem – pobudką w świecie, w którym nic już nie będzie takie same, wszak i z telewizji odważne tezy stawiali prowadzący programy informacyjne.

I tutaj chwila prywaty – dwie z nich pamiętam do dziś, bo można je było usłyszeć po 6 rano naszego czasu, gdy część z nas jeszcze spała, a część jeszcze nie w pełni świadoma nie zdawała sobie sprawy z precedensu tego dnia:

„Po miesiącach przygotowań prezydent Rosji, Władimir Putin, ogłosił „specjalną operację wojskową” przeciwko Ukrainie. W przemowie telewizyjnej prezydent Rosji nakłonił ukraińskich żołnierzy do poddania się bez walki, a także ostrzegał, że jeżeli ktokolwiek spróbuje mu przeszkodzić, spotka się z natychmiastową reakcją. W wielu ukraińskich miastach słychać wybuchy oznaczające początek agresji Rosjan.”

Victoria Fritz, BBC News, 24.02.2022, g. 6:00 czasu polskiego

„Witam Państwa dnia 24 lutego 2022 roku. W dniu, w którym to w Europie skończył się pokój.”

Anna Jędrzejowska, TVN24, 24.02.2022, g. 21:00 czasu polskiego
Fragment wiadomości BBC News z 24 lutego 2022 roku, o godz. 6:00 czasu polskiego – via/ jmac

Przy okazji – nagranie to jest dosyć niezwykłe – podczas relacji reporterskiej z Kijowa po raz pierwszy można było usłyszeć syreny alarmowe wzywające cywili do udania się do schronów (6:20).

Wracając do głównej osi artykułu – świat zareagował w zasadzie błyskawicznie na sytuację – amerykański prezydent Joe Biden zapowiedział sankcjonowanie Rosji, wtórowali mu w tym włodarze Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii czy innych państw zachodnich jak Kanada czy Australia. Polscy rządzący powołali sztab kryzysowy, aby przygotować wschodnią granicę naszego kraju na ewentualny napływ migrantów uciekających przed wojną, a Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy, wniósł ustawę do ukraińskiego parlamentu, w której ogłasza się stan wojenny oraz zakaz opuszczenia kraju każdemu mężczyźnie zdolnego do czynnej służby wojskowej (de facto: w przedziale 18-65 lat).

Swoje „sankcje” ogłosiły również zachodnie podmioty gospodarcze i spółki. Na przykład: Shell wycofał swoje udziały w rosyjskich rafineriach, Ford oraz Volkswagen ogłosili zaprzestanie produkcji w Rosji oraz wycofanie swoich produktów.

Big-Tech zareagował podobnie: Amazon zapowiedział uniemożliwienie rejestracji nowym klientom z Rosji i Białorusi do swojej platformy AWS, Twitter ograniczył widoczność rosyjskich agencji i marek prasowych, a Google uniemożliwił największemu rosyjskiemu medium, RT, możliwości wyświetlania swojego contentu na Ukrainie, a także uniemożliwił sprzedaż i otrzymywanie dochodu z reklam rosyjskim podmiotom i twórcom.

Wszystkie z wyżej wymienionych marek ogłosiły swoje działania w ciągu 3 dni od rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę, choć większość zrobiła to w ciągu pierwszych 24 godzin od ogłoszenia „operacji” przez prezydenta Rosji. Z firm z grupy GAFA jedynie Apple ogłosiło swoje postępowanie wobec Rosji z niemal tygodniowym opóźnieniem.

2 marca rano firma przekazała mediom amerykańskim oświadczenie, w którym to marka Tima Cooka wyraża swoje „głębokie zaniepokojenie” rozwojem zdarzeń na Ukrainie, wycofanie aplikacji od RT oraz Sputnika (dwóch największych rosyjskich tytułów medialnych działających głównie za granicą celem rozprzestrzeniania rosyjskiej propagandy) z App Store, a także ograniczenie funkcjonalności usługi Apple Pay w Rosji oraz wstrzymanie sprzedaży nad Moskwą (tak, rzeka przepływająca przez Moskwę nazywa się Moskwa, the more you know).

W tym momencie musimy się zatrzymać nad tym, co ogłoszono, a w zasadzie czego nie ogłoszono. Oświadczenie zostało wysłane wybranym mediom amerykańskim. Dodatkowo – informacja nie pojawiła się na Apple Newsroom, czyli podstronie Apple na której publikowane są depesze prasowe firmy, z których to korzystamy również my.

Jest to więc całkiem spore ograniczenie rozprzestrzenienia się tej konkretnej informacji. Tim Cook również nie wyraził swoich „słów zaniepokojenia” na Twitterze, a jak pokazywaliśmy wyżej w tekście, miał w zwyczaju to robić. Osobiście wtedy uznałem to za potencjalną „żółtą kartkę” na wizerunku firmy. Firmy, która to przypomnijmy – kreuje się na markę mającą „swoje zdanie”. Ale zgrzytów w związku z tą sytuacją jest więcej:

Warto wspomnieć, że 27 lutego, a więc 4 dni przed publikacją oświadczenia, USA, Kanada, Wielka Brytania oraz Unia Europejska zdecydowały o odłączeniu Rosji od systemu bankowego SWIFT, co skutecznie uniemożliwiło realizowanie płatności zewsząd do Rosji i na odwrót, skutecznie również uniemożliwiając funkcjonowanie kart płatniczych w Rosji – po dziś dzień karty Visa i MasterCard w Rosji działają pod warunkiem, że zostały one wydane przez rosyjski podmiot finansowy i nie zadziałają one za granicą oraz w internecie w sklepach nieulokowanych w kraju Putina. Z kolei karty tychże wystawców wydane poza Rosją nie zadziałają w samej Rosji.

Wytłumaczyłem ten kontekst dlatego, że… Apple Pay z takim ograniczeniem prawnym nie ma prawa działać. Ze względu na swoją budowę, płacąc telefonem używamy tzw. DAN (Device Account Number – numeru karty „proxy” na urządzeniu – przyp. red.), który to najprawdopodobniej nie jest „zregionalizowany” (nie mamy informacji o dokładnej specyfikacji technicznej usługi, a po samym numerze karty można odczytać kraj wystawcy – przyp. red.), więc mogła istnieć szansa, że płatności, mimo używania rosyjskiej karty, mogły się nie powieźć.

Apple wstrzymało też sprzedaż swoich produktów w Rosji poprzez wyłączenie rosyjskiej podstrony Apple Online Store, ale dużo ciężej już zapanować nad sprzedażą stacjonarną, szczególnie jeśli mówimy o kraju, który – podobnie jak Polska – nie posiada stacjonarnego sklepu Apple, a jedynie polega na tzw. resellerach. Przez chwilę mogliśmy zaobserwować obrazki zamkniętych sklepów sprzedających elektronikę firmy z Cupertino w rosyjskich miastach, ale nie minął miesiąc, a chwilę po marcowej konferencji (8 marca – przyp. red.) największy reseller Apple w Rosji – re:Store – otworzył swoje sklepy z powrotem, porzucając tytuł resellera i podnosząc ceny ze względu na spadek kursu rubla po 24.02 a także po zmianie łańcucha dostaw, który to teraz musiał w kreatywny sposób omijać Rosję jako kraj ze względu na sankcje.

Sklep „re:Store” w Galerii „Rajkin Plaza” w Moskwie, 2021 – via/ raikinplaza.ru

A teraz wisienka na torcie całej sprawy – w marcu na Twitterze analityków zajmujących się tematyką Apple można było wyczytać hipotezę jakoby Apple nie chciało wycofać się z Rosji ze względu na Wojnę w Ukrainie jako taką, ale ze względu na nagły spadek kursu rubla oraz objęcie Rosji sankcjami, przez co próba dalszej sprzedaży produktów w Rosji stałaby się „nieopłacalna”. Podkreślmy jeszcze raz, że jest to hipoteza, której nie możemy poprzeć „twardym argumentem” w postaci informacji od kogoś ze środka Apple itp. Choć jeśli znalazłoby się coś co twardo mogłoby uwiarygodnić tę tezę – możemy ogłosić fakt, że w lutym i w marcu po raz pierwszy mogliśmy zaobserwować jak to pieniądz i tabelki w excelu wygrały nad „imidżem firmy z charakterem”.

Protesty w Chinach i 10-minutowy AirDrop

W październiku i listopadzie 2022 roku kraj środka ogarnęła fala protestów chińskich obywateli sprzeciwiającej się polityce rządu tzw. „Zero-Covid” zakładającej bardzo restrykcyjne i nieproporcjonalnie surowe względem reszty świata zasad kwarantanny dla osób z podejrzeniem zarażenia Covidem. Protesty wirusowe nałożyły się na bunt pracowników Foxconnu – podwykonawcy Apple i wielu innych marek technologicznych – pracownicy fabryki domagali się renegocjacji umów, wynagrodzenia za należne nadgodziny jak również powstrzymanie szantażu pracowników poprzez odmowę wydawania posiłków oraz prawa do noclegu (pracownicy Foxconnu w większości przypadków są ulokowani w hotelach pracowniczych na terenie zakładu – przyp. red.). Protestujący w obu zrywach często stawali do konfrontacji z policją, która to nie miała skrupułów by pacyfikować demonstracje.

Podczas tych protestów uczestnicy zaczęli używać AirDropa do przekazywania sobie informacji na temat dalszych poczynań akcji protestacyjnej, jak również poza protestem – po prostu „AirDropując” przechodniów, podobnie jak możliwe ktoś z Was, kto kolportował w ten sposób memy czy inne „zagajki” będąc w pociągu/samolocie/na dużej imprezie.

Tutaj zatrzymajmy się na chwilę by wytłumaczyć kontekst wykorzystywania tej właśnie funkcji przez protestujących – internet w Chinach jest siecią w pełni monitorowaną z odciętym dostępem do wielu zachodnich usług, takich jak Facebook, Google czy Twitter. Chińczycy posiadają swoje odpowiedniki tych aplikacji, w których każda informacja może być weryfikowana i raportowana służbom. AirDrop z racji swojej konstrukcji jest narzędziem do przesyłania informacji w trybie „offline” – urządzenia nadawcze i odbiorcze zestawiają między sobą tunel komunikacyjny działający na pasmach WiFi i Bluetooth celem przekazania sobie danych i nic z owych danych nie jest wysyłane na żaden serwer trzeci.

9 listopada Apple wydało aktualizację iOS do wersji 16.1.1, która została opisana jako „poprawki błędów oraz ulepszenie zabezpieczeń”. Dla większości świata aktualizacja ta była tylko drobną poprawką, którą zainstalowano sobie w wolnej chwili. Podobnie myśleli o tej aktualizacji również Chińczycy, którzy to po zaktualizowaniu swoich urządzeń zobaczyli, że AirDrop działa od teraz inaczej.

Ekran ustawiania funkcji AirDrop z nową funkcją – Widoczny dla wszystkich przez 10 minut – opr. własne

AirDrop został w tej aktualizacji ograniczony – wybierając ustawienie „Wszyscy” nasze urządzenie pozostawało widoczne dla osób postronnych przez 10 minut. Zmiana funkcjonalności została wdrożona tylko i wyłącznie w urządzeniach zakupionych na terenie Chin. Trudno nie łączyć tego z Use Case’em funkcji wykorzystywanym przez chińskich protestujących.

Podobnie zareagował również świat zachodni. Brytyjska gazeta The Guardian oraz Francuska agencja AFP zapytały firmę z Cupertino o powód takiej zmiany. Apple odmówiło udzielenia komentarza mediom. Nie wydano również żadnej informacji prasowej dla mediów, czy to wybranych, czy to w Apple Newsroom.

Kolejny raz można zaobserwować bierną postawę Apple wobec sytuacji okołopolitycznej – nie uznawalibyśmy tego za dziwne, żeby nie powiedzieć – druzgocące, gdyby nie to, jak firma postępowała wcześniej, co z resztą pokazaliśmy wcześniej w tym artykule.

Cupertino spuściło na całą sprawę zasłonę milczenia, co spowodowało nasilenie się hipotez, że na decyzję o ograniczeniu AirDropa mógł wpłynąć sam chiński rząd, chociażby grożąc zamknięciem fabryk lub sankcjami.

Sytuacja stała się jeszcze bardziej kuriozalna, gdy Apple zakończyło pracę nad iOS 16.2 i przekazali deweloperom wersję RC (wersję do wydania, przekazaną deweloperom/testerom kilka dni przed publicznym wydaniem celem weryfikacji – przyp. red.), w której to 10-minutowe okienko czasowe AirDropa zostało udostępnione… wszędzie na świecie. Jakby to była próba zakrycia kontrowersyjnego chińskiego posunięcia i ewentualnego przedstawienia tego precedensu jako „wczesnego testu”.

Wytłumaczenia dla takiej sytuacji można szukać w fakcie, że Chiny są głównym krajem produkcyjnym dla produktów Apple, wszak największym podwykonawcą firmy z Cupertino jest firma Foxconn której fabryki znajdują się w wielu chińskich miastach. Jednakże, za czasów prezydentury Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych doszło do zaostrzenia „konfliktu handlowego” między USA a krajem środka, czego efektem było chociażby uniemożliwienie firmie Huawei sprzedaży swoich produktów w USA oraz utrata dostępu do „usług Google” w swoich telefonach z Androidem. Apple odczytało ten ruch jako potencjalne zagrożenie – administracja Chin mogła (i częściowo tak zrobiła) wykorzystać taki obrót spraw do odwetu na amerykańskim biznesie. Okres ten jest zauważalny jako przeniesienie części produkcji do innych krajów, między innymi Wietnamu czy Indii i nie został on do tej pory „cofnięty”, choć na obecną chwilę poza Chinami produkuje się drobne akcesoria, jak np. słuchawki z linii AirPods.

Temat medialny stanowiący o chęci firmy z Cupertino do przeniesienia większej mocy produkcyjnej poza Chiny powracał do tej pory dwa razy – na chwilę przed pandemią, początkiem 2020 roku oraz w maju 2022 roku. Analitycy przerzucali się argumentami dotyczących chociażby dyskursu politycznego Chin czy warunków pracy oferowanych przez największą azjatycką gospodarkę, z drugiej strony argumentując niechęć amerykańskich firm do wycofywania się z Chin siłą roboczą która jest przeszkolona i gotowa do pracy, a także rozbudowana sieć łańcuchu dostaw komponentów który, według analityków przytaczanych w artykule Wall Street Journal, „odbudowa takowego będzie trwała latami” w przypadku przeniesienia produkcji poza Chiny.

W 2022 roku do głosu doszła również wcześniej wspomniana agresywna polityka wobec Covidu, której efektem jest niestabilna wydajność kompleksów produkujących urządzenia dla giganta technologicznego. Początkiem grudnia temat powrócił ponownie i media zdają się wskazywać na fakt, że tym razem faktycznie mogą zostać poczynione pierwsze kroki celem większego uniezależnienia się od Pekinu.

Niestety, ale Apple w oficjalnej komunikacji z mediami nigdy nie odniosło się do tej sprawy, a zapytani o komentarz odmawiają udzielania jakichkolwiek odpowiedzi, i choć w tym przypadku temat dotyczy czysto procedur wewnętrznych to nadal zahacza on o kraj o zgoła odmiennym koncepcie politycznym i światopoglądowym względem tego którym podąża firma z Cupertino.

Podsumujmy więc…

Można odnieść wrażenie, że wraz ze zmianą na stanowisku CEO firmy z Cupertino nastąpiła pewnego rodzaju zmiana podejścia odnośnie koncepcji światopoglądowej firmy – za Jobsa firma tworzyła wizerunek firmy buntowniczej, idącej wbrew przekonaniom ogółu, hipisowskiej (z resztą – Jobs sam tego nie ukrywał), której apogeum nastąpiło przy kampanii „Think Different”, podpartej wizerunkami osób nieszablonowych, wręcz „wywrotowych” (w znaczeniu: przynoszących nagłe zmiany).

A za Cooka? Cóż, na początku mogliśmy obserwować swego rodzaju okres przejściowy, w którym trudno było ustalić kierunek w którym dąży firma, ale im dalej brnęliśmy w przyszłość, tym bardziej można było zauważyć coraz wyraźniejszy skręt w stronę tolerancji, inkluzywności, zestawionej ze swego rodzaju „efektem profesjonalizmu” – niemal stałym elementem konferencji stały się wypowiedzi osób z branży, czy zestawianie urządzeń konsumenckich jako tych, których używają również profesjonaliści.

Jednakże jest to też okres, w którym można dostrzec pierwsze głębokie rysy na spójności wizerunku marki poprzez znikomy, a wręcz brak komunikacji przy sprawie Wojny na Ukrainie czy Protestach w Chinach, co wygląda… dziwnie, gdy porównując pozostałe kampanie, można odnieść wrażenie dosłownego przesytu informacji o poczynaniach osób czarnoskórych czy przedstawicieli innych mniejszości.

I w tym widzielibyśmy swego rodzaju pole do zmian – nie twierdzimy, że należy pozbyć się komunikacji „manifestacyjnej”, wręcz przeciwnie – należy ją stosować. Wystarczy tylko zajmować jasne stanowiska we wszystkich sprawach które mogą nas dotyczyć, a jeśli ktoś w Apple mógł uznać, że konflikt zbrojny, o którym mówi cały świat, a konkurencyjne firmy nawet podejmują szybkie działania nie jest takim tematem, to tym bardziej niezrozumiały jest brak stanowiska wobec protestu w kraju, ba, w fabrykach w których wytwarzane są ich urządzenia. Cisza przy tak ważnych tematach, w naszej ocenie, zostawia sporą ranę na autentyczności marki.

A z tym porównaniem was zostawię: Apple przy śmierci George’a Floyda podejmowało działania natychmiast i dosłownie „krzyczało” o tym na konferencjach i w informacjach prasowych. Tymczasem przy temacie, który spowodował śmierć 6 tysięcy niewinnych cywili, w tym 397 dzieci (dane na 21 października 2022, ONZ), Apple już nie podjęło rękawicy komunikacyjnej, a z działaniami czekało aż tydzień i ogłosiło tylko takie, do których zmusiły ich sankcje.


Źródła: iMore, TVN24, Business Insider Polska, The Guardian, BBC News, Reuters, Wall Street Journal, Rzeczpospolita, ShackNews.com (zdjęcie główne)

Maksymilian Motyka

Student informatyki, piszący zawodowo o bazach danych. Muzyk i instrumentalista. Na Hot Apples Wanted: oprawa graficzna, wizualna, felietony oraz ciekawostki. Kiedyś chciałby być zawodowym dziennikarzem.